I co da taki film? Do ilu osób on dotrze? Ile osób z tych, co go obejrzą, potraktuje go poważnie?
A ilu z tych, których taki film przekona, poniosą tą wiedzę dalej? Internet nie powstał po to, abyśmy mogli się komunikować, rozszerzać horyzonty, ale po to, by nas identyfikować, lokalizować. Za pomocą sieci szybko i sprawnie identyfikują świadomych.
Gdzie tu jakaś korzyść z internetu? Tyle filmów udostępniamy, a masy jak śpią, tak śpią dalej.
Gdzie tu prawda, która na skutek osób aktywnych w sieci, winna rozlać się po społeczeństwie?
Masy wolą telewizor i gazetę. A my możemy wypuszczać dziesiątki filmów dziennie, i guzik z tego wyniknie.
Dobijające, czyż nie? Ależ tak. Dawniej, podczas tradycyjnych wojen, takich, jakich nie sposób nie zauważyć,
dokonywano nalotów dywanowych, dzisiaj zamiast bomb, spuszczają na nas toksyny. Nie zabijają od razy i z hukiem,
jak bomby, ale powoli, cicho i podstępnie.
Czy nie widzimy, że taktyka jest identyczna? Kanalie, jakie spuszczały na cywilów bomby podczas wojen miały
świadomość, że mordują cywilów, ludzi bezbronnych - kobiety, dzieci i starców. Robili to, bo był rozkaz, nadto była zapłata.
A dzisiaj? Zamiast bomb spuszczają toksyny. Tych ludzie nie widzą, a te trucizny na niebie, które wkrótce zakrywają całe niebo,
to zapewne "smugi kondensacyjne".
W mediach pierdolą, że to piasek z odległej Sahary. Czynią tak, bo być może ktoś jednak podrapie się po głowie, gdy zobaczy na swoim
parapecie tajemniczy żółty nalot. Ten dziennikarz wpadł na taki pomysł? Nie. Redaktor naczelny? Także nie. Taką osobą nie był także właściciel gazety.
To szczyt piramidy władzy, który steruje czterema największymi funduszami inwestycyjnymi, do których należy przytłaczająca większość mediów, wydał takie
polecenie. Natomiast ludzie na dole piramidy władzy, także ten dziennikarzyna piszący na polecenie bzdury o piasku ze Sahary, usłużnie wszelkie wytyczne realizuje. Bo raty spłacić trzeba. Dawniej była kula u nogi, dziś kredyt.
Już o tym mówiłem w powyższym filmie, teraz się powtórzę. Gdy budzę się rano i widzę na niebie takie gówno, to cały dzień mam zjebany. Dlaczegóż? Albowiem podświadomość aż wrzeszczy: sprawa przegrana, szans żadnych nie ma. Ponieważ skoro mogą coś takiego odwalić, truć niezliczone rzesze na ich oczach, ostentacyjnie, a one niczego nie widzą, to zaiste mamy przejebane. Równie dobrze pojeby w tych samolotach mogliby rozpylać te trucizny, aby ułożyły się w dwa słowa: "TRUJEMY WAS", a masy i tak czekałyby, żeby wyjaśniono im to w gazecie lub wieczornym dzienniku.
