Złoty biznes - nowotwory. Koncern produkujący jednocześnie ich przyczynę i chemioterapię.

Bardzo polecam Wam dokument dowodujący naukowo i sądownie nieskrępowane działania ludobójcze poprzez generowanie zachorowań na nowotwory. W materiale wystąpił nasz ś.p. doktor Zbigniew Hałat.
*
źródło materiału:
https://youtu.be/5hoxU6bi2Iw

Jako że osobiście przeżyłem starcie z nowotworem (Na około 30 młodych osób na moim oddziale tkanek miękkich i kości przeżyły tylko dwie... Jestem jedną z nich), przy okazji którego, niekoniecznie z powodu nowotworu ale zatrzymania krążenia w mojej nodze po operacji usunięcia guza - straciłem moją nogę aż do wysokości uda. Na szczęście lewą, żebym nigdy więcej nie wstawał nią z łóżka. Opiszę Wam historię, jak to Centrum Onkologii w Warszawie próbowało mi po kilku latach wmówić przerzut na płuca i najpewniej skierować na kolejną chemioterapię...
Najwyższy czas aby te wydarzenia ujrzały światło dzienne !
*
To był czas, kiedy jeszcze zgodnie z zaleceniami jeździłem mniej lub bardziej regularnie na badania kontrolne do Centrum Onkologii. Moje życie było w pełni rozkwitu po starciu z nowotworem i po amputacji. Założyłem rodzinę, miałem już malutkiego syna, trenowałem wyciskanie sztangi leżąc i reprezentowałem nasz kraj poprzez przynależność do kadry paraolimpijskiej. Moja ponadprzeciętna kondycja nie wróżyła niczego złego, aż tu po jednej z takich kontroli, telefonicznie dowiedziałem się z owego szpitala że mam przerzuty na płucach i czeka mnie walka od nowa. Chyba nikomu nie muszę wyjaśniać, że takie słowa brzmią jak wyrok. I chociaż wiem, że niektórzy nawet z takich historii się wylizują (wobec nielicznych ludzi tradycyjna medycyna pomimo śmiercionośnej chemioterapii jest bezsilna i oni nawet to przeżywają) to jednak w domu zapadł wręcz grobowy nastrój. Żona wieczorami płakała. Syn był jeszcze zbyt młody aby coś rozumieć. W szpitalu okazało się że tomograf jest nieczynny i muszę czekać na kolejne badania. Mijały długie niczym wieki tygodnie, pełne rozpaczy najbliższych i zupełnej ignorancji szpitala. W ramach pożegnania z tym światem zorganizowałem największe w moim życiu ognisko, zakrapiane hektolitrami piwa. Przyszło na nie kilkadziesiąt osób: rodzina, sąsiedzi, znajomi. Wszyscy wiedzieliśmy co leży na szali ale mój dobry nastrój nie pozwalał na żadne smutne wstawki w tę imprezę. Po miesiącu czekania na łaskę szpitala, mój ówczesny szef ściągnął mnie na własny koszt do Poznania i zapewnił mi kompleksowe badania weryfikacyjne, łącznie z tomografem i konsultacjami. Nie chciał uwierzyć (swoją drogą obracał się w środowisku medycznym od lat, mając ogromną wiedzę i znajomości) że ja z tak ponadprzeciętną wydolnością tlenową (nie macie pojęcia co potrafiłem wyrabiać na ekstremalnie wymagającej wysiłkowo protezie do biegania wyczynowego) mam przerzuty na płucach. Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy okazało się, że jestem ideałem zdrowia pod względem onkologicznym a moje płuca są czyściusieńkie ! Natychmiast poinformowałem o tym Centrum Onkologii, oczekując jakiegoś logicznego wyjaśnienia oraz prosząc o udostępnienie badań na podstawie których stwierdzono u mnie przerzut. I tu znów miała miejsce sytuacja nie do uwierzenia, gdyby nie to, że przeżyłem ją na własnej skórze. Nie dość spotkałem się ze złością, za to że "wywlokłem sprawę bez ich wiedzy poza szpital" ale jeszcze zaginęła tajemniczo moja szpitalna dokumentacja, która pozwoliłaby dowiedzieć się kto i na jakiej podstawie zafundował mojej rodzinie miesiąc dramatu i beznadziei. Już przy mojej amputacji działy się bardzo dziwne rzeczy. Bowiem to ja zaalarmowałem personel szpitalny że od 3 dni nikt nie reaguje na moją zimną i czerniejącą nogę. A wszak obchody są codziennie. Ale ten sfabrykowany przerzut na płuca, to już przelało moją czarę goryczy !
Od tej pory więcej moja noga na badaniu kontrolnym nie postała. Żyję już 25 lat po pierwszym starciu i amputacji. I nie ufam ludziom którzy być może pewne działania realizują z premedytacją, kłamiąc i niszcząc dowody przy zdemaskowaniu ! Z racji na fakt, że poprzez znajomości i charakter wykonywanego zawodu, miałem dostęp do rozmaitych tajemnic branżowych, wiem że pacjenci byli "sprzedawani" przez jedną z pracownic konkretnej firmie wykonującej protezy. Taka proteza to czasami kilkadziesiąt tysięcy czystego zysku. A zatem warto "odpalić działkę" komuś, kto napędzi nam klientów. Nie muszę dodawać że ta praktyka ma miejsce na obszarze całego kraju !
Są ludzie, którzy wykorzystują cierpienie i rozpacz chorych, dla bezdusznego generowania własnych zysków.
Oto poznaliście jako pierwsi koszmarną historię z mojego życia, która obnażyła prawdziwe oblicze co najmniej niektórych osób wykonujących zawody medyczne.